Restauracja Kuflonka to ten lokal, co ma być niby premium na stoku, bo leży wysoko, bo panorama i w ogóle – ale jak się okazuje, wysokość to nie wszystko. Miejsce znajduje się na Hali Skrzyczeńskiej, 1000 metrów nad poziomem morza, więc widoczki pierwsza klasa, ale kuchnia... już niekoniecznie. W środku nowoczesny góralski vibe – drewno, szkło, duże panoramiczne okna, wszystko wygląda jak z folderu reklamowego, więc liczyliśmy na coś ekstra. No i tu się trochę przeliczyliśmy. Ceny z kosmosu – 54 zł za schabowego, który był bardziej suchy niż pustynia Gobi, rolada wieprzowa twardsza niż kask narciarski, a zupy... no cóż, przypominały raczej gorący kubek niż domowy rosół od babci. Jednak trzeba przyznać, że kluski śląskie były spoko, ale to trochę mało, żeby uratować całą wizytę. Ogólnie widać, że lecą tu na tym, że ludzie i tak przyjdą, bo na górze nie ma za bardzo alternatywy. Przemiał jest taki, że chyba nieważne, co podają – i tak ktoś to weźmie. Szkoda, bo miejsce ma potencjał, ale widać, że idą bardziej w ilość niż jakość.