Wizyta w Bufet Country była doświadczeniem pełnym zawodu. Zupa meksykańska, choć ostra i pełna warzyw, miała chaotyczny smak, przypominający improwizację bez wyraźnego zamysłu. Klopsiki były jedynym elementem, który wyróżniał się na plus. Burgery sygnowane przez Magdę Gessler rozczarowały suchym kotletem i kwaśnym majonezem, przypominając bardziej dawne standardy fast foodu niż współczesną jakość. Żeberka, choć miały potencjał, były gumowate, a sos barbecue jedynie spływał z mięsa, nie tworząc odpowiedniej glazury. Desery, takie jak szarlotka i panje, wypadły najlepiej – szczególnie panje, które były puszyste i smaczne, choć podane zimne. Ogólna atmosfera lokalu jest przestarzała, a jedzenie nie zachęca do powrotu. Lokal wygląda, jakby zatrzymał się 10 lat temu i nie nadąża za nowoczesnymi standardami. Słabe dania, brak klimatu i wysokie ceny w stosunku do jakości powodują, że miejsce to raczej nie przyciągnie nowych klientów.